czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 3



   Dormitorium Ślizgonów znajdowało się w miejscu niezmiernie niespodziewanym, zważywszy na pogodę ducha i miłe usposobienie mieszkańców tego domu. Czyli w lochach. Naprawdę byłem zaskoczony.
   Po kolacji nasz wspaniały opiekun Profesor Malfoy wraz z kilkoma prefektami zebrał cały Slytherin i poprowadził nas do pokoju wspólnego. Mężczyzna posiadał niesamowitą charyzmę, wszyscy spełniali jego rozkazy bez żadnego słowa sprzeciwu i wątpę, że było tak tylko z powodu jego mrocznej, śmierciożerczej przeszłości.W końcu kto by się tam przejmował... Najwyżej dostanę klątwą w łeb i zakończę te katusze, nie wiem jak inni.
   Kiedy wszyscy grzecznie usiedli, na sofach bądź podłodze, Malfoy obrzucił nas groźnym spojrzeniem.
- Zapewne znacie historię mojego, teraz już także waszego, domu. - Westchnął. - Słyniemy nie tylko ze sprytu i  inteligencji, ale także pewnej... skłonności do czarnoksięstwa. No i... Czarny Pan też był ze Slytherinu. - Wyraźnie się skrzywił, kiedy wypowiadał to miano. Bez względu na tą śmierciożerczą przeszłość, raczej nie był on jego zbytnuim zwolennikiem, jak myślę.
   - Chcę, żebyście trzymali się razem. Musicie udowodnić całemu Hogwartowi, że nie jesteśmy takimi, jakimi nas widzą. Że nie jesteśmy wszyscy śmierciożercami.
   Po jego słowach zapadła cisza. Każdy, nie ważne jak bliskie powiązania miał z ciemną stroną, spuścił wzrok. Te małe, wkurzające dzieciaki, które wcześniej szpanowały swoją czystą krwią, wyglądały na bardziej ochrzanione, niż gdyby Profesor miał sie do nich zwrócić bezpośrednio. Malfoy jeszcze raz spojrzał po nas badawczo, załopotał majestatycznie szatą i opuścił pokój.
   W tamtym momencie zyskał mój respekt.jak co, ale widać było, że zależy mu na nas, ślizgonach i zrobi wszystko by przywrócic chwałę domowi.
   Dorian usiadł w głębokim fotelu naprzeciw kominka i skinął na mnie dłonią. Podszedłem do niego i zająłem miejsce tuż obok, na podłodze.
- Powiedz mi, jak długo byłeś odcięty od czarodziejskiego świata? Bo widac, że coś wiesz, ale mieszasz info i czasem słabo sie orientujesz.
- Jeśli sie tak zastanowić, to całe życie. Tyle co wiem, to dowiedziałem się z takiej serii książek. Opowiada ona o życiu Harryego Pottera w tej szkole. Kojarzysz?
- Ta J. K. Rowling? - Przytaknąłem. - Znam. Taka z lekka ubarwiana biografia ministra. Czyli w sumie, to nie wiele wiesz. Chyba będę ci musiał co nieco wytłumaczyć.
- Przydałoby się.
- Hmmm... Najważniejsze fakty z ostatnich kilku lat... No więc, jak ci mówiłem, za wnioskiem Ministra rozpatrzono jeszcze raz sprawę Draco Malfoya no i go uniewinniono. Potem przez jakiś czas mieszkali razem, znaczy on i Potter, bo Malfoy nie miał gdzie się podziać. Jak wiesz, teraz został nauczycielem eliksirów i opiekunem naszego domu. Ale to tak enyłej, podobno w hołdzie poprzedniemu opiekunowi. Ważnym wydarzeniem było także podanie do wiadomości publicznej części badań, jakie prowadzili niewymowni. - Podrapał się po głowie. - Jakby ci to wytłumaczyć... Słyszałeś o tych mugolskich, fikcyjnych superbohaterach? No więc ktoś w ministerstwie odkrył zaklęcie, które sprawia, że twoja najsilniejsza cecha lub umiejetność zaczyna byc zasilana magią i jej potencjał rośnie. To znaczy, że jak jesteś szybki, to stajesz się superszybki i tak dalej. No i wtedy projekt przejęli niewymowni i  utajniono badania. Okazało się na przykład, że ta magia była obecna też w magicznych portretach i  że żaden obraz namalowany przez zwykłego artystę nie ożywał, bo mógł ożyć tylko za sprawą wewnętrznego super-talentu czarodziejskiego malarza.
   Kiedy przerwał swój wykład, zauważyłem, że wokół nas zebrał się dość spory tłumek i wszyscy spijali każde słowo z ust bruneta. Chyba wiedza na te tematy nie była tak powszechna jak Dorian twierdził.
   Sam zainteresowany zdawał się nie zauważać jak wiele osób go słuchało. Wpatrywał się w ogień ze zmarszczonymi brwiami.
   - Jest też tak, że nie każdy może po prostu użyć tego zaklęcia i twój talent stanie się taki super ekstra. Nie... To jest bardziej tak, że te talent musi być wyćwiczony, rozwinięty. Taki, że naprawdę stanie sie na tyle silny, żeby stać się silniejszym.
   I pewnie mówiłby dalej, gdyby nie to, że akurat ten moment wybrał sobie los, by zesłać nam kolejne dziwne i niespodziewane zdażenie. A zdażyło się coś naprawdę dziwnego. Ogień zabarwił się na zielono i z kominka wyszedł jakiś ciemnowłosy czarodziej. Spojrzał na nas zdezorientowany, odwzajemniliśmy jego wzrok z jeszcze głupszym wyrazem twarzy i do pokoju wpadł nasz opiekun.
- Co ty wyprawiasz! Nie mogłeś zafiukać po prostu do moich kwater?!
Okularnik jakby skulił sie w sobie.
-No miałem problemy w pracy i zapomnialem, że oni tu są, a wcześniej zawsze spotykaliśmy się...
   -Czy pan, to Harry Potter? - Przerwała mu jakaś drobna dziewczyna, ciągnąc go za rękaw.
- No teraz to się tłumacz młodziakom. Ja nie zamierzam potem odpowiadać na głupie pytania. Jakbys mnie szukał, będę u siebie. - Załopotał znów szatą i zniknął za drzwiami.
   Brunet spojrzał na Malfoya tęskie, ale nie sprzeciwił się rozkazowi (zresztą chyba nikt by się nie sprzeciwił). Zdjął dłoń dziewczyny ze swojego rękawa i przygryzł wargę.
- Hej... Tak, ja jestem Harry Potter. Możecie nikomu nie mówić, że tu byłem? - Zapytał, cały czas nerwowo zerkając na drzwi pokoju naszego opiekuna. - Jeśli będzie na mnie czekać dłużej, obrazi się jeszcze bardziej. Wybaczcie. - I poszedł udobruchać* blondyna.
   - Dorian? - Szturchnąłem długowłosego w ramię. - Wiesz może, co Minister tu robi?
- Nie mówiłem ci? Odkąd uniewinniono Profesora, są w bardzo zażyłych stosunkach.
Tymi słowami momentalnie skupił na sobie wzrok współdomowników.
- Nie wiecie? Przecież wszyscy znają plotki...
- Powiedz nam! - krzyknęła blondynka, która wczesniej molestowała szatę blondyna. Wszyscy jak na komendę doskoczyli do chłopaka, żądając informacji.
   I własnie w ten sposón Dorian zyskał reputację tego, co wszystko o wszystkich wie.

* Przedrostek "udob" często występuje jako niemy.

***

   Pokój, który zajmowałem razem z Dorianem i kilkoma innymi chłopakami, był chyba dzięsięć razy bardziej elegancki i conajmniej dwukrotnie większy od mojego pokoju w Londynie. Miał kształt pięciokąta a  na jego wyposażenie składało się pięć łóżek z ciemnego drewna z baldachimami i i tyle samo wielkich kufrów ze srebrnymi okuciami. Ciężkie zasłony wyszyte były nitką pod kolor okuć w wężowy wzór.
   Na łóżku najbardziej wgłąb, leżały moje torby, toteż uznałem je za własne. Spakowałem ubrania do kufra, na wierzch dałem książki i przebrałem się w piżamę. Byłem w cholerę zmęczony i szczerze miałem dość tej sytuacji. Straciłem już nadzieję, że uda mi się obudzić i że to wszystko okaże się jednym wielkim koszmarem, ale zawsze tylko koszmarem (co prawda sam w sobie nie byłby straszny. Raczej przerażałby mnie fakt, że to powstało w mojej głowie.). Teraz po prostu wiem, że to wszystko jest prawdziwe. Hogwart, czarodziej, magia.
   Sięgnąłem po rzeczy, które matka mi spakowała do torby i w której wcześniej znalazłem różdżkę i szatę. Były tam książki o raczej niewiele mi mówiących tytułach, jak "Zielarstwo dla opornych" albo "Zaawansowane techniki ważenia trucizn tom 1". Między pożółkłymi (tomami, które jak przypuszczam były...) podręcznikami zobaczyłem też list od rodzicielki, który zauważyłem wcześniej w pociągu. Niewiele myśląc, zacząłem czytać:

"Drogi Fredricku!!!
Zapewne masz mi za złe, że tak bez namysłu wysłałam cię do zupełnie nieznanej ci szkoły i która (zapewniam cię) jest najzupełniej najbardziej nienormalną jaką znam. Musisz wiedzić, że czekałam na ten list całe swoje życie i kiedy ty go dostałeś, byłam tak szczęśliwa, jakbym sama go dostała. Jestem z ciebie dumna, pamiętaj o tym. Zobaczymy sie w końcu dopiero ba święta.

Twoja matka, Ludwika Whitehall

P.S.
Nie zbłaźnij się tam za bardzo. Nie chcę, żeby cię odesłali pierwszego dnia."

   Aha. Przynajmniej wyjaśniła mi coś nie coś. W sumie, to w natłoku wrażeń i odczuć zapomniałem się wściec na moją matkę, raczej skupiłem się na fakcie mojego przyjęcio do magicznej szkoły. Heloł, w końcu nie codziń się zostaje czarodziejem? Jednak skoro mi już przypomniała...
   CHOLERA!!! Czemu mi nie powiedziała o moich czarodziejskich korzeniach?! Czemu trzymała w tajemnicy prawdziwy powód śmierci ojca?! I czemu, kurde, nie powiedziała o tym jak wielkim był bohaterem?! Czemu?

***

   Miałem czterech współlokatorów: (oczywiście) Doriana, Abronsiusa Heinemanna, Apoloniusza Lilywhite i Wacława Dyndalskiego (ten to chyba z Polski był). Kiedy weszli do pokoju, wszyscy dyskutowali o czymś namiętnie. Nietrudno zgadnąć, że to Dorian wiódł prym w rozmowie.
- Ej! - Szturchnął bruneta Wacek. - Mówiłeś coś o tych super-talentach. Będziemy mieć to na zajęciach? - Zapytał, prezentując nam wszystkim najprawdziwszy z prawdziwych topornych słowiańskich akcentów.
- Wydaje mi się, że to będzie w ramach dodatkowych lekcji. No wiesz, tylko dla tych z odpowiednimi predyspozycjami.
- Jeju... Jak ja bym chciał mieć jakiś talent... - Jęknął Bronek i walnął na łóżko obok mnie.
- A może masz, tylko o tym nie wiesz? - Stwierdziłem, więdząc doskonale, że sam żadnego talentu nie posiadam. Nie żebym się przejmował, czy coś, ale zawsze gdzieś tam pozostawała mała cząstka zazdrości w dalekiej głębi podświadomości.
- Jutro się okaże. Na planie było napisane, że "Odkrywanie wewnętrznych pokładów talentu" mamy po obiedzie. Jaka idiotyczna nazwa...
- A co mamy po śniadaniu? - Zapytał Apoloniusz, zdejmując koszulkę.
- Eliksiry i Obronę Przed Czarną Magią.
- Czyli trzeba się wyspać... Dobranoc. - Powiedziałęm i przykryłem się kołdrą, w jakże niespodziewanym kolorze zielonym.

***
cdn

Proszono mnie o wątek Drarry, więc jest. Może niezbyt subtelny, ale jest. Nie narzekać, nie moja wina :P Znowu jakoś krótko, postaram się pisać dłuższe rozdziały. Mam nadzieję, że jest coraz lepiej :)

Z Poważaniem, Autorka.

2 komentarze:

  1. Nie no teraz to się wciągnęłam w to zawile, zajebiste opowiadanie XD. Szczerze to historia wychodząca spod twoich palców potrafi momentami i powalić na kolana swoim humorem i wciągnąć do czytania... Mam wielką nadzieję na więcej wątków Drarry i kilka innych wąteczków... Dobra czekam na jeszcze więcej i mam nadzieję że ciąg dalszy pojawi się niedługo ^^. przesyłam wenę i chęci do pisania ^^

    ~Osora Rajishu

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotychczasowe wpisy pochłonęłam z prędkością światła, szczerze mówiąc. Jest fajnie, momentami dostawałam czkawki ze śmiechu! Czekam na dalsze wpisy z niecierpliwością, weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń