piątek, 23 maja 2014

Rozdział 5

 

   Kiedy się obudziłem, nic mnie nie bolało.
...
   Źle się wyraziłem. Tak właściwie to NIC nie czułem. Otaczała mnie pustka i byłem tak naprawdę sam na sam z myślami. W sumie, to nawet nie miałem pewności, czy to nadal nie jest sen. Jedyną rzeczą, która była realna w tej nicości, była pojedyncza nitka zrozumienia - coś było nie tak z moim umysłem, był zdecydowanie inny (To takie wkurzające uczucie, gdy ktoś robi ci remanent w głowie bez twojej wiedzy, jakkolwiek to brzmi).
   Otworzyłem oczy i moje biedne gałki oczne zaatakowały niesamowicie jaskrawe barwy i blask wydobywający się z pomieszczenia, w którym się znajdowałem. Przed oczami latały mi dziwne, różnobarwne plamy, które po dłuższym namyśle okazały się być DŹWIĘKAMI i ZAPACHAMI (Skąd wiedziałem, że to są dźwięki i zapachy, do dzisiaj nie wiem, w każdym razie na pewno je widziałem). Nagle sam wzrok zajął się odczytem wszystkich bodźców, jakby nie tylko zastąpił inne zmysły, ale i był materialny.
    Cały świat zaczął wyglądać jakby był napisany. Tak, to dobre słowo, - napisany -, A ja byłem tym , który go czyta.
   - Widzę, że się pan obudził. - powiedziała kobieta z twarzą nieszczególnie urodziwego mopsa. A może buldoga francuskiego?
- yhmm... Gdzie ja jestem? - zapytałęm, mimo, iż pomieszczenie wręcz krzyczało "Skrzydło szpitalne"! Podniosłem się do pozycji siedzącej i odgarnąłem włosy z twarzy (są stanowczo za długie!!).
- Ty to masz talent, wylądować tu już pierwszego dnia... doprawdy... - mruknęła, ignorując totalnie moje pytanie i sobie poszła. Móglbym przysiąc, że przy tym zaszczekała.
   Na stoliku przy moim łóżku leżały jakieś książki i stały kwiaty w wazonie. Czerwone tulipany. A nie, niebieskie. No dobra, musiały być jakieś magiczne, bo co chwila zmieniały kolor. Przesunąłem opuszkiem kciuka po kielichu jednego z nich i rozkoszowałem się jego aksamitną fakturą. Lubię kwiaty.
   Myśli się przenikały w mojej głowie, przelewały, mieszały, zmieniały niczym w kalejdoskopie, tylko po to, by zaraz zostać zastąpione nowymi. Informacje pojawiały się wmojej głowie znikąd i  od razu trafiały do katalogu i odpowiedniej przegródki. Nie miałem racji, nikt mi w głowie nie zrobił remanentu, on się TERAZ robi.
   Wszystko natychmiast przyspieszyło, a magia... Z tą magią to dziwna sprawa była. Zacząłem ją czuć jakby wyraźniej, rozpoznawać. To tak, jak odkrycie nowego dźwięku albo koloru, delikatnej mgiełki, prawie niedostrzegalnej gdzieś na granicy świadomości.
   To było takie... dziwne. Nienormalne. Wkurzające. Niechciane. To wszystko zaczęło mnie przytłaczać, razić. W pewnym momencie stało się wręcz bolesne. Przymrużyłem oczy i przygotowałem na piekielny ból głowy.

***
DORIAN

   Fredrick był nieprzytomny już dwa dni, cztery godziny, osiem minut i... spojrzałem na zegarek...  szesnaście sekund. Przypadek? Nie sądzę. W tym czasie zdążyłem wypolerować mojej trzeciej generacji Błyskawicę (dwa razy), odrobiłem pracę domową (dodatkową też) i poczułem nagłą potrzebę zapisywania wszystkich informacji, jakie dzisiaj zdobyłem. Oczywiście po uprzednim zapisaniu tych wcześniejszych.
   Szczerze powiedziawszy, brakowało mi tego blondaska - w jakiś dziwny sposób, - mimo, że jest dłużej nieprzytomny niż spędził ze mną czas. Bywa. Wacław i Apoloniusz w międzyczasie stali się nierozłączni i  z tego powodu Mona postanowiła conajmniej jednemu z nich uprzykrzyć życie. Rafek znalazł sobie nowy obiekt westchnień, czym mnie dosyć zaskoczył. Bronek zaś nadal patrzył na mnie spode łba, jakby nie miał nic innego do roboty.
   Nudziłem się.
   To wszystko było za proste! Każdy zachowywał się przewidywalnie i schematycznie i dziw, że nikt tego jeszcze nie zauważył. Nagle okazało się, że jedyną osobą, której nie byłem w stanie rozgryźć, był Rick. A co za tym idzie, był ineteresujący. Oczywiście, mogłem dla zabicia czasu poprowadzić jakieś "śledztwo" i/lub ujawnić jakiś "tajny" związek (a tego tu na pęczki, żeby nie pokazywać palcem). Ale i to okazało się NUDNE. Kiedy? Nie wiem.
   Ale się dowiem.

***
WACŁAW

   Odkąd trafiłem do tej szkoły, przytrafiały mi się same dziwne rzeczy. Na początek przydzielono mnie do Slytherinu i niewiadomo dlaczemu moi rodzice wcale się nie zdziwili. Wogóle!!! Nagle stalem się bardzo popularny wśód dziewczyn. No i poznalem Apoloniusza. O ile każde z tych wydarzeń pozostawiło trwały ślad na mojej psychice, o tyle tylko ostatnie bym zaliczył do w miarę przyjemnych.
   Nie było nigdy tajemnicą, że jestem gejem, toteż nie ukrywałem, że Lilywhite mi się podoba. Gorzej, że Mona też wydawała się mnie lubic, a nie chcę jej zranić - Dziewczyny potrafią być straszne.
   W Polsce zawsze obrywałem, kiedy przyznawałem się do mojej orientacji, przy czym każdy ubolewał nad "zbeszczeszczeniem mojej ślicznej buźki". Hipokryci.
   Nigdy nie uważałem, że jestem przystojny, raczej wręcz przeciwnie - miałem ciemną strzechę zamiast włosów, byłem blady jak śmierć, zbyt wysoki i chudy (zważywszy na to, że ważyłem niecałe 70 kg przy wzroście 197 cm). Jedyną rzeczą, którą lubiłem w swoim  wyglądzie, inensywnie niebieskie oczy.
   Apoloniusz był zgoła inny, dużo niższy ode mnie, ale lepiej zbudowany. Kiedy zdejmował koszulkę, widać było delikatnie zarysowane pod jasną skórą mięśnie. Miał blond włosy postawione zawzze na żel i nieskazitelną cerę ze skłonnością do rumieńców (Jak to było? Krew z mlekiem?). Oczy miał wodnistozielone, okolone długimi blond rzęsami. Był ideałem.
   Co prawda, reszta chłopaków z naszego dormitorium też była niczego sobie, jednak Opalony Abronsius, długowłosy Dorian i  nizutki Fredrick nie dorastali do pięt (w przypadku tego ostatniego, to dosłownie. hue hue.) Lilywhite'owi - wygrywał z nimi wszystkimi w przedbiegach.
   - Nad czym tak intensywnie myślisz? - zapytała piskliwie Mona, wyrywając mnie z zamyślenia. Blondynka bardzo często przysiadała się do naszego stołu, szczególnie, kiedy nie było przy nim Apoloniusza. Może wypytam się jej o stan Ricka?
- A nic... zastanawiam się tylko kiedy Fredrick się obudzi... - mruknąłem, przesuwając widelcem po talerzu samotny kawałek wołowiny. Jeśli zagram przygnębionego wystarczająco autentycznie, już za chwilę Vinegarden mi wszystko wyśpiewa.
   Popatrzyła na mnie zaniepokojona, a znad jej ramienia Dorian mrugnął do mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie wiemy nic o jego stanie, a ty przecież dużo czasu spędzasz z Panią Pomfrey, dyskutując na temat eliksirów leczniczych. - dodal i rzucił jej spojrzenie ala "smutny szczeniaczek". A to chytra żmija!
-   Eeem... Informacje na temat jego doleglowości są ściśle tajne. Wiesz, rzuciłeś na niego eksperymentalny urok i nic na jego temat nie powinno przeciec. - Spiorunowała go wzrokiem.
- Bardzo za nim tęskimy i się o niego martwimy. Wiesz, że nasi rodzice są spokrewnieni? - Rzuciłem jakimś smutem i czekałem aż zmięknie. To nie było do końca kłamstwo, jakaś dziesiąta woda po kisielu...
- No dobra... Ma bardzo wysoką gorączkę i majaczy. Na zaklęcia diagnostyczne zaczyna tak dziwnie błyszczeć i Poppy nie ma pojęcia co się z nim dzieje. Na przemian traci przytomność i się budzi, no i Dyra twierdzi, że zaniedługo będzie z nim już wszystko w porządku. Zadowoleni?
- Tak! - powiedzieliśmy chórem i wyszczerzyliśmy kły w uśmiechach.
   Może i dziewczyny są straszne, ale łatwo nimi manipulować.

***

Nie mam czasu, to jest takie zue!!! Patrzcie na opisy postaci!!! Teraz było krócej, ale to dlatego, że następny rozdział będzie dłuższy!!! xD NADAL SZUKAM BETY!!!

Autorka

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba, jest pełne werwy i humoru, który uwielbiam ;) mam wrażenie, czy znasz Rafaela Bieleckiego :D ? Świetnie sie czyta, szczególnie dialogi, które dynamizują akcję. Genialne są nawiasy (głosy znikąd ? :P) Nie przestawaj pisać, bo dobrze Ci to wychodzi, czekam niecierpliwie na rozdział i nie licz na to, że dam się udobruchać jednym ;) pozdrawiam i życzę weeeeeny w ilościach lodu na antarktydzie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ah ta motywacja :) Ale chyba byś musiałą mi każdy komentować rozdział, bo zawiesiłam to ponad rok temu xD no cóż... Styl mi się zmienił. Aczkolwiek pisząc komentarz miałam na myśli dziwnieciekawie.wordpress.com panno Sarapata ;)

      Usuń
    2. Nadrabiam i jedno i drugie, a za niedokończenie tego opowiadania powinien Ci ktoś natrzeć uszu :P

      Usuń