piątek, 4 października 2013

Prolog

   Od ostatnich wydarzeń w Hogwarcie minęło dziesięć lat. Dziesięć lat, odkąd wyzwolono świat od istnienia Tego-kogo-imienia-nie-wolno-wymawiać, teraz coraz częściej zwanego Voldemortem bądź Tomem Riddlem. Dziesięć lat i dopiero teraz Szkoła Magii i Czarodziejstwa ponownie została otwarta, po pierwszym tak długim zaprzestaniu działalności. Dziesięć lat szukania nowych, kompetentnych nauczycieli, odbudowywania zamku i przywracania klasom stan sprzed wielkiej bitwy, jaka stoczyła się w jej murach.
   Kiedy już Hogwart otworzył swe podwoje, pierwszą decyzją dyrektor McGonagall, było przetestowanie umiejętności przyszłych uczniów, którzy do tej pory byli zmuszeni uczyć się w domach bądź Beauxbatons.
Niestety zauważono wielki rozstrzał w edukacji młodych, bywali 16-17 latkowie, którzy nigdy nie trzymali w ręce różdżki i bywały dzieci, które bez wielkiego wysiłku zdałyby OWUTEMy na najwyższych notach.
   Aby dokładnie przydzielić uczniów do odpowiednich "roczników" (bo wiele to z wiekiem mieć wspólnego nie będzie), musiano poświęcić wiele czasu, toteż listy rozesłano dopiero drugiego września. Rodzice młodych czarodziei mieli teraz tylko jeden dzień na decyzje. Jeżeli Szkoła nie dostanie odpowiedzi w ogóle, uczniowie zostaną deportowani na dworzec czy tego chcą, czy nie.
   Także sytuacja w ministerstwie wreszcie się się ustabilizowała. Swoją druga kadencję rozpoczynał najmłodszy minister magii w historii, Harry Potter. Mimo, że po raz pierwszy został wybrany w wieku zaledwie 19 lat, był dobrym ministrem. Jego doradcy, Hermiona Granger, która została także poproszona o zajęcie pozycji nauczyciela zaklęć, reprezentowała interesy mugolów, Ronald Weasley, ekspert w dziedzinie quidditcha, zajmował się magicznymi sportami a Luna Lovegood została redaktorką naczelną gazety ojca.
"Prorok Codzienny" stracił na zaufaniu czytelników, po tym jak wyciekły informacje na temat przekłamań i propagandy, jaką rozpowszechniał, za to "Żongler" zyskał na znaczeniu.
   Ostatnią i Najważniejszą sprawą było teraz przywrócenie Hogwartowi dawnej świetności.

***

   Wysoki, czarnowłosy mężczyzna przetarł czoło. Przez cały dzień osobiście wysyłał sowy do przyszłych uczniów szkoły jego młodości. Stop, przecież nie jest jeszcze taki stary! W każdym razie, pomimo że nie mieściło się to w jego obowiązkach z przyjemnością spełnił prośbę jego starej nauczycielki, obecnie dyrektorki Hogwartu.
   Pozostał jeden list. Zerknął na kopertę, na której widniało nazwisko niejakiego Fredrick'a Whitehall'a. Co za niespotykane nazwisko, pomyślał minister magii i przypiął kopertę do nogi pięknego puszczyka. Nie wiedział, że właśnie ten list zmieni dzisiaj życie najdziwniejszego piętnastolatka świata.

***

 Nienawidzę szkoły. No dobra, lekko przesadziłem, nie mam wcale na myśli szkoły jako instytucji, raczej ludzi, którzy uczestniczą w jej tworzeniu. Niekompetentnych nauczycieli, obojętnych wychowawców, dyrektora z kompleksem Napoleona i,  co najważniejsze, uczniów. Te nieczułe, nierozgarnięte ofiary z syndromem sztokholmskim, pozbawione inteligencji istoty, potrafiące jedynie kuć i podlizywać się co próżniejszym przedstawicielom ciała pedagogicznego, chyba nigdy nie próbowały zrozumieć drugiego człowieka. Zero empatii. Oczywiście są jakieś wyjątki, które ani nie kują ani się nie podlizują, ale z nimi też nie warto mieć do czynienia. Napakowani idioci nie mają szans na choćby strzępek mojej uwagi. Zatem chyba trudno się dziwić że przeklinam każdy poranek od dnia pierwszego września, że z każdym krokiem w kierunku tej świątyni głupoty pogarsza mi się humor, że wraz z przekroczeniem progu klasy mam ochotę skoczyć z okna. Wiem, znów przesadzam, ale nie zmienia to faktu mojego niezwykle negatywnego nastawienia do tej placówki.
   Skąd te nagłe wynurzenia? Jeżeli nie macie problemów z rozumowaniem, zapewne doszliście do poprawnego wniosku. Tak, dziś jest mój pierwszy dzień bezsensownej harówki, jaką jest nauka w trzeciej klasie gimbazy.

***

   Otworzyłem oczy. Kurde, jak bardzo nie chce mi się dzisiaj wstawać! Kolejny nudny dzień do kolekcji i jeżeli COKOLWIEK zakłóci rutynę, to obiecuję, przestanę narzekać! Na całe dwie godziny! Jednak, ponieważ mam niezachwianą pewność, że nic się dzisiaj nie wydarzy, łatwo mi składać takie przysięgi.
   Wstałem i zacząłem się powoli ubierać, założyłem czarną koszulę, ciemne rurki i martensy w brytyjską flagę. Spojrzałem w lustro. Z pewnym rozczarowaniem, zauważyłem, że nie urosłem przez wakacje chyba nawet centymetr. Spoglądał stamtąd na mnie niski blondyn ze smutnymi niebieskimi oczami i cynicznym uśmiechem. Chyba czas skrócić włosy, pomyślałem, odgarniając przydługą grzywkę z twarzy i  pogwizdując, zszedłem po schodach do kuchni. Zegar wskazywał 7.20, czyli znowu się spóźnię. Raczej nigdy się tym nie przejmowałem, ale moja matka to co innego. Według niej powinienem oddać nauce cały swój czas. Zalałem płatki mlekiem i przystąpiłem do śniadania.
   Kuchnia była chyba jedynym w miarę normalnie urządzonym miejscem w całym domu. Tylko w tym pomieszczeniu książki nie pokrywały każdego wolnego kawałka ściany. To znaczy i tak jest tu półka z książkami kucharskimi, ale w porównaniu do reszty domu...
U nas książki są wszędzie. W salonie obyczajowe, podróżnicze, biografie, w sypialni matki romanse, melodramaty, u mnie komiksy, fantasy, przygodowe, a u mojej siostry Sci-fi. Książki na schodach, w korytarzach, na półkach, w szafkach, biblioteczkach, na regałach... Wszędzie! Leżą w stosach na podłodze i aż dziw, że jeszcze nikt się jeszcze o nie nie zabił! Moja matka odziedziczyła ten wielki antykwariat po jej rodzicach. Moja rodzina po prostu tak ma, że czyta. Dużo czyta. Wszystko i zawsze.
   Westchnąłem, odłożyłem miskę do zlewu i wróciłem do mojego królestwa. Tutaj oprócz tony papieru jest jeszcze ogromna kolekcja płyt. Szafa obklejona plakatami i biały, okrągły dywan ze znakiem The Rolling stones sprawiał, że ten pokój wyglądał bardziej jak mój. Przeprowadziłem się tu dopiero tydzień temu, a już się tak zadomowiłem... Zerknąłem jeszcze raz w lustro, poprawiłem fryzurę i chwyciłem plecak. Jeszcze 25 minut... Boże! Nie dość, że mam do tej szkoły daleko, to jeszcze mam pierwszą matematykę! Nienawidzę szkoły.

***

   Macie czasem wrażenie, że wykrakaliście jakąś głupotę i teraz musicie płacić? Bo ja mam tak właśnie teraz. Bo oficjalnie nie mogę teraz narzekać. Przede mną spokojnie grzebał w swoich piórkach puszczyk oraz trzymał w szponach kremową kopertę z dziwną pieczęcią. Przełamać, czy nie przełamać? Oto jest pytanie!
   Jednak po krótkiej chwili niepewności ciekawość wygrała ze strachem, że coś mi wybuchnie w twarz. Przełamałem wosk i już po kilku minutach wczytywałem się w treść listu, a była ona co najmniej dziwna. Najwyraźniej ktoś postanowił porobić sobie ze mnie żarty, bo w skrócie napisane tu było iż jestem przyjęty do szkoły magii i cytuję, "Nie muszę się martwić o ekwipunek szkolny, w tym sowę, gdyz zostaną mi zapewnione". Ktoś tam jeszcze dopisał małymi literkami, że puszczyk już należy do mnie i takie tam.
ZAJEBIOZA.
Ktoś ma naprawdę śweitne poczucie humoru, gratuluję inwencji. Boję się tylko co ten dowcipniś mi może jeszze zrobić, skoro wie gdzie mieszkam i jak się nazywam. Nawet wie jaka jest moja ulubiona książka, bo niby czemu by pisał o jakiejś szkole magii? Kurde, fajnie by było, gdyby Hogwart istniał... teraz tylko pozostaje sprawa, co zrobić z sową, która narobiła ci na stół?

Taki tam bazgroł z tyłu zeszytu od matmy... proszę, zjedzcie mnie ^^ każdy komentarz sie dla mnie liczy, wtedy aż chce się pisać!

z poważaniem, Autorka.

 

4 komentarze:

  1. Widzę małe podobieństwo do Bieleckiego~ Z reguły nie czytam takich opowiadań, ale Bieleckiego przeczytałam, więc mam więcej chęci do czytania tego opka. Póki co fajnie się zapowiada, czekam na rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prolog bosko się zapowiada :D Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału ;*
    http://opowiadania-yaoi-elizabeth.blogspot.com/ ja także powróciłam do pisania, lecz niestety na starego bloga zgubiłam hasło i musiałam założyć od nowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy rozdział już jest. Twojego bloga uwielbiam, na pewno go zasubskrybuję ^^

      Usuń
  3. Trafiłam tu 40 minut temu, po niezmiernie żmudnych poszukiwaniach w końcu znalazłam prolog i przeczytałam. (Oczywiście w międzyczasie zaliczając porządnego facepalma, kiedy zorientowałam się że link do prologu zapewne będzie w archiwum, co zajęło mi notabene 25 minut) I wiesz co? Podoba mi się. Cholera, naprawdę mi się podoba i nie mam pojęcia, czemu tracę czas na pisanie komenta zamiast brać się do czytania 1 rozdziału, ale czuję się w obowiązku cię zmotywować. Pisz, dziewczyno, pisz!
    Trochę zalatuje Bieleckim, ale jeśli będzie przynajmniej w połowie tak dobre jak on, to nie myślę żeby to bardzo przeszkadzało. A jeśli okaże się lepsze, to OBIECUJĘ nie poprawiać w komentarzach twoich błędów albo narzekać na interpunkcję (no chyba że zaczniesz pisać "wogule") przez całą lekturę tego bloga (wyżyję się na końcu, dostaniesz pełny spis zauważonych błędów, jeśli będą >:D )
    Huh, rozpisałam się >u<
    Ile tu nawiasów O-O
    Kończąc: pisz, pisz, pisz, a ja będę wpadać i upominać się o następne rozdziały, bo chociaż przeczytałam dopiero prolog, to baaaaardzo mi się podoba twój styl pisania, więc pracuj ciężko i oby w kolejnych chapterkach nie spadł poziom, bo cię znajdę i zjem ci wszystkie ciastka (mwahaha >:D )
    - Twoja nowa psychofanka Koneko C:

    OdpowiedzUsuń